Hutong, czyli spacerując ulicami miasta
Dzielnice te są inne niż mediny starych arabskich miast, pełne ciszy, spokoju, kontemplacji. Chociaż nie można powiedzieć, że są wymarłe. Bramy domów są pozamykane, jedynie skromne, kamienne tabliczki informują, czym zajmuje się rodzina czy ród zamieszkujący dany kompleks domów.
Jak nas już wpuszczą do środka to będzie tam oczywiście dziedziniec, gdzie rodzina zbiera się na wspólny odpoczynek,a każdy z domowników zajmuje swoją część domu, apartamentu czy pokoju, w zależności od swojej pozycji w rodzinie. Niektórzy mogą liczyć tylko na matę rozwijaną na noc na podłodze w kuchni.
Handel na ulicach kwitnie – to chyba przesadne stwierdzenie, ale można kupić wszystko, czego potrzebujemy. Piwo jest w sklepie na rogu, jeśli za słabe, to zaraz obok domowa gorzelnia i specjalne wyroby bez akcyzy, często z zawartością: wąż, korzeń żeń-szenia, czy małe szczurki.
A skąd tyle małych szczurków? Widzicie łownego kota na łańcuchu, dziś pracuje po zachodniej stronie ulicy. Dla głodnych pieczone słodkie ziemniaki z koksownika, lub jajka o najróżniejszej dacie produkcji. <
Dziwne, że im starsze, tym droższe. Po uliczkach terkocą dziwne traktoropojazdy, skrzypią pedały w rikszach i rowerach, a gorące „laski” mkną na skuterach. Ale o tym co było w sex shopie, to już nie będę wam dziś opowiadać.
Tekst: Katarzyna Stor
Zdjęcia: Katarzyna i Marek Stor
Tekst opublikowany w "Gazecie Powiatowej" 4 październik 2011.
"Widokówki w podróży" to cykl artykułów fotograficzno-podróżniczych, ukazujących sie od 2011 roku na łamach legionowskiej "Gazety Powiatowej".